poniedziałek, 26 marca 2012

7 Wizyta u lekarza

- Nie uczesałeś się Niall.
- Jestem uczesany. - Burknąłem. Widok mojej matki nie cieszył mnie już tak bardzo jak kiedyś. Z każdym spotkaniem zdawała się być coraz bardziej zdenerwowana, podbita, drażliwa. Rozumiałem dlaczego tak się dzieje, ale powinna zachowywać się teraz w stosunku do mnie zupełnie inaczej. Potrzebowałem jej teraz, a zamiast mi pomagać pogarszała tylko sytuację.
- Powinieneś był zadzwonić do mnie wcześniej. Nie pamiętasz co mówił ci doktor?
- Doskonale p..
- Masz uważać na siebie. Nie wdawać się w żadne szarpaniny. Widzisz co się wtedy dzieje. - Przerywała mi. Zawsze to robiła. Zacząłem się zastanawiać, czy specjalnie to robi, czy po prostu w ogóle mnie nie słucha.
- Mamo..
- Niall nie denerwuj mnie jakimiś głupimi tłumaczeniami.
- Ale przejechałaś zakręt! - Krzyknąłem. Kobieta gwałtownie zahamowała zjeżdżając na całe szczęście na pobocze. Jej ręce zsunęły się z kierownicy i opady na siedzenie wzdłuż jej ciała. Spod jej wielkich przeciwsłonecznych okularów poleciały stróżki łez. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale jak zwykle ubiegła mnie.
- Wiesz .. kiedy się urodziłeś od razu wiedziałam, że będziesz kimś wyjątkowym. Dawałeś mi tyle szczęścia. Chciałam by inni wiedzieli jaki jesteś wspaniały. - Podniosła głowę i spojrzała na mnie. - Teraz masz tłumy fanów, którzy utwierdzają mnie w przekonaniu, że miałam rację. Chcą byś był silny i zawsze był przy nich. Byś nigdy nie schodził ze sceny. - Sięgnęła ręką w moim kierunku. Wiedziałem co będzie się działo, lecz nie zaprotestowałem. Podniosła niepewnie moją koszulkę. - Dlaczego to się dzieje?
Nie wytrzymałem i po chwili sięgnąłem po swoją koszulkę i naciągnąłem ją tak jak było wcześniej.
- Chcesz żebym poprowadził?
- Niall , nie masz prawa jazdy.
- To tylko jedna ulica. Daj spokój. Spóźnimy się.
Mama odpięła pas i wysiadła z samochodu. Przeskoczyłem zwinnie nad hamulcem ręcznym i skrzynią biegów znajdując się w mgnieniu oka na siedzeniu kierowcy. Po chwili matka siedziała tuż obok mnie. Poprawiłem lusterko i odpaliłem silnik.


- Gdzie jest Niall? - Zapytał Louis lądujący koło mnie na kanapie z miską płatków śniadaniowych.
- Mama zabrała go do miasta.
- Przyjechała aż tu by się z nim spotkać i zabrać go do miasta?
- Wiesz jaka jest.
- Coś nie tak? Wyglądasz dziwnie.
Louis zawsze potrafił wyczuć kiedy rozmyślam o czymś co mnie nurtuje. Choć według mnie wcale nie wyglądałem podejrzanie.
- Harry.. słyszysz mnie? - Dopomniał się o odpowiedź.
- Martwię się o Nialla to wszystko.
- To jest nas dwóch. Chcesz ? - Wysunął w moim kierunku miskę płatków, ale odmówiłem kręcąc lekko głową.
- Najdziwniejsze jest to, nie je już tyle ile wcześniej. - Nawinął sobie na palec jeden z moich loków. Ja jednak dalej siedziałem bez ruchu i wpatrywałem się w czarny ekran telewizora.
- Styles?
- Hym?
- Nie zadręczaj się tak. Chodźmy w coś zagrać. Może w kosza?
Podniosłem się z miejsca milcząc.


Poprawiłam się na poduszce i lustrowałam po kolei każdy ekranik na których wyświetlali się chłopcy. Lou i Harry grali w kosza na tyłach domu. Za to Zayn i Liam siedzieli przed komputerem. Niall za to wyszedł jakąś godzinę temu. Nie wyglądało jakbym miała dzisiaj wyjść z szafy. Chyba postanowili spędzić cały dzień w domu. Nie spodziewałam się, że zatrzymam się u nich na tak długo i jeszcze nie zostałam odnaleziona. Sądziłam, że będzie to tylko kwestią czasu.

- Jak to się stało? Uderzyłeś o coś? - Zapytał lekarz chodząc bez przerwy wokół mnie i dotykając moich sińców.
- Siłowałem się z..
- Bił się z kolegą. Mówiłam mu tyle razy, żeby nie robił tego typu rzeczy, ale on mnie nie słucha. Jest jak małe dziecko. Szarpał się z nim i ma pan rezultaty. Fioletowy odcień skóry.
Skrzywiłem się kiedy po raz kolejny dzisiaj przerwała mi. Spojrzałem na lekarza.
- Nie mogłeś powiedzieć koledze, że nie możesz brać udziału w takich zabawach?
- Oni nie wiedzą.
- Rozumiem. - Pokiwał głową i przeszedł do zwykłego badania jakie zwykł mi robić. Nie obeszło się bez pytań.
- Bierzesz leki?
- Tak.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.
- Lepiej czy gorzej.
- Normalnie.
- Pijesz dużo płynów?
- Tak.
- Stosujesz się do diety?
- Tak.
- Spadło ci łaknienie?
- Trochę.
- Odpoczywasz?
- T..
- Nie!!! - pisnęła mama a ja aż podskoczyłem na krześle. - W ogóle nie odpoczywa. Ciągłe próby są na pewno wykańczające, a cały czas jak do niego dzwonię mówi że ma próbę.
- Mówię tak bo nie chcę z tobą rozmawiać! - Wrzasnąłem by w końcu przestała trajkotać. Miałem dość. Zadziałało. Kobieta stała na środku sali wpatrując się we mnie wielkimi oczyma. Po chwili chwyciła swoją torebkę i wyszła z gabinetu.
- Powinieneś uważać na swoją mamę. Wiesz chyba jak może się czuć. Jesteś jej synem. Wspieraj ją. - Lekarz patrzył na mnie niczym ojciec. Mój jednak nigdy tak na mnie nie parzył. - Już możesz się ubrać. Pamiętaj o regularnym spożywaniu tabletek. Dziękuję.
- Dzięki. - Naciągnąłem na siebie koszulkę i wyszedłem z sali. Ludzie oczekujący na swoją kolej patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. Widok płaczącej kobiety wychodzącej z sali nie jest czymś codziennym. Ruszyłem powoli korytarzem. Dlaczego potrafiłem być takim palantem. Dlaczego przychodziło mi to tak łatwo. Zmierzwiłem włosy i westchnąłem ciężko po czym poczułem lekko uderzenie w nogę. Była to mała dziewczynka która wpadła na mnie uciekając przed swoim kolegą, również pacjentem. Byli ubrani w białe koszule nocne i trzymali w rękach małe misie.
- Przepraszam. - Powiedziała dziewczynka słodkim głosem.
- Nic się nie stało. Ale masz ładnego misia. Mogę zobaczyć? - Dziewczynka podała mi zabawkę, przyglądałem jej się chwilę po czym oddałem małej. - Mogę wiedzieć jak masz na imię?
- Emily.
- Emily? Jakie ładne imię. Ja jestem Niall.
Uśmiechnęła się i spłonęła delikatnym rumieńcem.
- Długo tu jesteś? - Zapytałem cicho.
- Miesiąc. A Tommy dwa. Ale on jest po przeszczepie. - Wskazała na chłopca który najwyraźniej nie miał zamiaru podejść. - Co tu robisz?
- Byłem na badaniu. Znasz Doktora Hastings'a?
Emily pokiwała główką.
- Jesteś chory?
- Coś w tym guście.
- Emily! Pora na obiad. - Zawołała jedna z pielęgniarek.
- Muszę już iść.
- Do zobaczenia. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy. - Pogładziłem ją po łysej główce i odprowadziłem wzrokiem.

_____________________________________________________
Następny rozdział pojawi się gdy ujrzę wystarczającą liczbę komentarzy.
Piszcie co o tym myślicie.
Pytania ? - http://www.formspring.me/stylesharryHGDD
Śledźcie na TT daty dodania następnych rozdziałów - https://twitter.com/#!/NedaPoland
Drugie opowiadanie - http://his-girlfriend-eleanor.blogspot.com/

środa, 21 marca 2012

6 Niall! Matko boska!


Usłyszałam wrzaski i właśnie to wyrwało mnie ze snu. Podskoczyłam przerażona zapominając gdzie jestem i uderzając głową o ścianę. Mimo, iż wyłożyłam sobie szafę miękkimi poduszkami, nie spałam za wygodnie. Ale cóż jak mus to mus, zniosę wszystko by dopiąć swego. Usłyszałam jak drzwi do pokoju gościnnego otwierają się i zamarłam w bezruchu. Przecież nigdy tu nie wchodzili. Upewniałam się. Mając lekko uchylone drzwi mogłam spokojnie nie pokazując się chłopakom podglądać ich poczynania. Na łóżko padł Niall i Liam. Zaczęli się szamotać i śmiać.
- Jak mogłeś zepsuć moją ulubioną płytę! - Krzyczał, jednocześnie śmiejąc się Liam, który usiadł na Niallu. Blondyn za bardzo się śmiał i nie miał już siły walczyć. 
- Skąd miałem wiedzieć, że jej potrzebujesz? Ała, zejdź ze mnie!
- Nie ma mowy. Zgodziłem się żebyś ją pożyczył tylko dlatego bo myślałem, że chcesz jej posłuchać, a nie użyć jako podkładki pod kakao! 
- Odkupię ci! Odkupię.. teraz zejdź błagam.
- Nie. - Chłopak podskoczył lekko na Niallu. Blondyn jęknął i wytrzeszczył oczy. Byłam przygotowana usłyszeć trzask łamanych się żeber, na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Zerknęłam na zegarek. Była 8:00 am. 
- Liam, proszę zejdź ze mnie. 

- Nie.
Usłyszałam jak jeden z nich upada na ziemię i cofnęłam się lekko by nie zostać zauważoną. Był blisko. To Niall. 
- Ał.. Liam!
- Nie moja wina że jestem silniejszy od ciebie.
- Oh ty! 
Blondyn po chwili gnał za uciekającym Liamem. Zostałam znowu sama. Wszystko działo się tak szybko, że musiałam chwilę leżeć w bezruchu by sobie całą sytuację, przeanalizować. Okay, byłam w domu chłopaków z One Direction. Konkretnie w ich szafie. Szaleństwo.  Nareszcie jednak mogłam się przeciągnąć, bo jeszcze chwila i wyszłabym z tej szafy i zdradziła, że tutaj jestem. Wtedy byłabym przegrana. Nie byłam fanką chłopaków. Miałam za to ważną misję do spełnienia. Zebrać jak najwięcej zdjęć, filmików, informacji, notatek o chłopakach i ich codziennym życiu do jakiego fanki nie mają dostępu. Tak owszem było to włamanie. Ale byłam blisko rozpoczęcia wspaniałej kariery jako dziennikarka i znalezieniu się na wysokim szczeblu magazynu o jakim zawsze marzyłam. Cała sytuacja i moje położenie było absurdalne, ale postanowiłam zaryzykować. Miałam albo bardzo wiele do zyskania, albo wszystko do stracenia. Może byłam jeszcze młoda i głupia a może po prostu byłam idiotką rzucającą się na głęboką wodę, dziś nie potrafię powiedzieć, ale nie mogłam stracić takiej szansy. Coraz bardziej jednak w siebie wątpiłam, stąpałam po bardzo cienkim lodzie, a łatwo jest się zorientować, że w twojej szafie mieszka jakiś nieproszony gość. Chociaż z chłopaków byli tacy roztrzepańcy i niechluje że moje szanse na przetrwanie w ich domu rosły i to znacznie. 

Wsunąłem się do łazienki zamiast gonić dalej Liama. Nie wiedziałem gdzie pobiegł a poza tym miałem coś do zrobienia. Stanąłem przed lustrem upewniając się wcześniej, że dokładnie zamknąłem drzwi. Podniosłem do góry koszulkę zerkając na wielkie sińce w okolicach żeber i na bokach. Wielkie dzięki Liam. Jesteś delikatny jak stado słoni. Przejechałem palcem po fioletowych plamach krzywiąc się z bólu. Opuściłem koszulkę i spojrzałem niechętnie na siebie w lustrze. Skąd chłopak miał wiedzieć, że moje ciało nie jest przystosowane do takich szarpanin, w końcu mu nie powiedziałem co mi dolega. Westchnąłem i sięgnąłem do szuflady przerzucając w niej rzeczy w poszukiwaniu małej kosmetyczki. Wyciągnąłem z niej pomarańczowe opakowanie na tabletki. Przejechałem kciukiem po napisie " Niall Horan" , a moją twarz wykrzywił smutny grymas. Tak bardzo chciałem żeby wszystko było tak jak dawniej. Kiedy byłem pewien swojej przyszłości nie musiałem bać się jutra. A tym bardziej że byłem częścią czegoś wielkiego. Byłem jednym z One Direction do cholery. Nie mogłem ich zawieść. Nie, kiedy wszystko zaczyna się układać. Wyrzuciłem na dłoń dwie tabletki i połknąłem je bez większego problemu. Schowałem pudełeczko na miejsce, opierając się obiema rękami o zlew spuściłem głowę. Przybrałem na twarz uśmiech, sztuczny i perfidny, po czym opuściłem łazienkę. 


Kiedy chłopcy udali się na sesję zdjęciową zostałam sama w domu. Mogłam wtedy zadbać o dokładnie założenie podsłuchu i kamer w odpowiednich miejscach. Wszystko miało mi zająć sporo czasu, więc miałam na to przynajmniej kilka dni. Nie wierzyłam, że tak długo tu zabawię, ale skoro Niall i Liam mnie nie zauważyli, kiedy jeden z nich był na takim samym poziomie jak ja, to czego tu się bać. W sumie gorzej jakby tam był Zayn, on jest bardziej podejrzliwy i uważny. Wyszłam ze swojej norki i poszłam wypełniać swoje zadanie. 

Chłopcy skakali wokoło i pozowali jak zawsze, dziwnie. Dołączyłbym do nich gdyby nie okropny ból boków, który dokuczał mi z każdą chwilą coraz bardziej. Starałem się zachować pozory, ale nadzwyczajniej nie dawałem sobie razy z bólem.
- Niall coś taki nieśmiały! - Podbiegł do mnie Louis i łapiąc mnie podniósł do góry. Wrzasnąłem i zwinąłem się upadając na ziemię. Chłopak przestraszył się mojej reakcji i od razu kucnął przy mnie.
- Niall, przepraszam. Matko co ci się stało? 
- Nic mi nie jest. Po prostu złapałeś mnie za siniaka jakiego mi dzisiaj Liam nabił. - Zaśmiałem się próbując wejść w rolę Nialla z którym wszystko jest okey.
- Pokaż chcę zobaczyć.. - Louis zaczął podnosić mi koszulkę.
- Przestań nie rozbieraj mnie! - Zaśmiałem się. Tak naprawdę byłem przerażony, że zaraz pokaże wszystkim moje sińce, które mogły szokować purpurowym kolorem. - Nie ma co oglądać.
- Niall nie wydurniaj się wstydzisz się? - Chwycił za koszulkę i jednym zgrabnym ruchem obnażył mnie. 
Każdy z chłopaków wydał z siebie okrzyk przerażenia lub syk, jakby odczuwali mój ból. 
- Niall! Matko boska! - Louis odskoczył ode mnie zdając sobie sprawę dlaczego tak mocno zareagowałem na jego chwyt i próbę podrzucenia pod sufit.
Po chwili koło mnie pojawił się wianuszek przyjaciół. Liam był najbliżej.
- Niall.. ja ci to zrobiłem? 
- Nie.. nie. - W mgnieniu oka znalazłem odpowiednią wymówkę. Miałem nadzieję, że wiarygodną, ale to już oni ocenią. - Po prostu.. ah.. ciężko mi o tym mówić, taka ze mnie niezdara. - Zaśmiałem się, jednak ani Lou, ani Harry, ani Zayn , ani tym bardziej Liam nie wydawał się zaśmiać. Zrzedła mi mina i zacząłem się głupkowato tłumaczyć. - Wychodziłem z wanny i poślizgnąłem się lądując na ścianie wanny. Odbiłem się od niej i drugim bokiem uderzyłem o muszlę klozetową.
Długo by opisywać wyrazy twarzy chłopaków. Na pewno kryło się na nich niedowierzanie, strach, przerażenie i cierpienie kiedy patrzyli na fiolet malujący się na mojej skórze. Szybko podciągnąłem koszulkę.
- Niall... jesteś nienormalny. - Powiedział Harry i chcąc ponownie podciągnąć mi koszulkę zarobił plaskacza w policzek. 
- Nie za dużo jak na jeden dzień? - Zapytałem i uśmiechnąłem się podnosząc z ziemi. - Dajmy już sobie spokój i wracajmy do pracy. Zajebiste zdjęcia na nas czekają. A za studio płacimy krocie. 
Chłopcy wzruszyli ramionami i podnieśli się razem ze mną. Zayn podszedł do mnie i szepnął mi przelotnie do ucha marszcząc brwi.
- Nie wierzę ci.

____________________________________________
Co wy na to ? Komentujcie a napiszę kolejny. :)
pytania ? - formspring.me/stylesharryHGDD
blog. photoblog.pl/stylesharry
TT: Neda Poland

wtorek, 13 marca 2012

5 Oficjalnie zaczynam.

- Nie wyjdę stąd do póki nie odkręcisz wszystkiego na twitterze. - Oświadczyła kobieta, która rozsiadła się na kanapie w naszym salonie. Przewróciłem oczyma i chwyciłem się za jednego z loków na którym leżał plasterek pomidora. Czy moje fanki naprawdę obrzuciły mnie warzywami? Stałem nad nią ze wszystkimi chłopakami, tworząc półkole i otaczając dziewczynę z każdej strony. Tutaj już nie chodziło tylko o mnie i o nią, ważył się teraz los całego zespołu. Czułem się winny.
- A więc.. - dopomniała się Caroline.
- Nie mam zamiaru nic wyjaśniać. Louis doskonale ujął wszystko na Twitterze. Może nie powinien tego robić za mnie.. - spojrzałem na niego karcąco a on tylko uśmiechnął się lekko - .. a ja na pewno nie zerwałbym z tobą przez portal, ale skończyło się tak jak powinno. Między nami wszystko skończone. Szkodzisz mojemu wizerunkowi, a co gorsza wizerunkowi całego One Direction. Musisz zniknąć z mojego życia.
- Tak szybko jak się pojawiłaś. - Dodał nieproszony Lou.
- Dobrze więc. - Oświadczyła kobieta podnosząc się z miejsca i odsłaniając zasłonę wielkiego okna. - Z jak chcesz powiedzieć im, że jednak ze mną byłeś?
- To już zostało napisane. A ty powinnaś już sobie iść.
- Tak. - Zaczął Niall podchodząc do okna. - Jest ich coraz więcej, zaraz zaraz, czy to jest spaghetti? - Zaśmiał się i spojrzał z pożałowaniem na Caroline. - Uważaj jak będziesz szła do samochodu, one mają niesamowitą amunicję.
Kobieta tupnęła nogą i spojrzała na mnie.
- Wyprowadź mnie stąd tak, abym dotarła do domu bez ani jednej plamce na tej sukience.
Skrzywiłem się. Jak można aż tak bardzo znienawidzić osobę, którą jakiś czas temu tak bardzo się lubiło.
- Dlaczego nie wyjdziesz głównymi drzwiami? Ich jest tylko kilka tysięcy..
- Już sobie tak nie schlebiaj Louis, nie macie tylu fanek. - Warknęła Caroline do pasiastego bruneta.
- Chodź już. Zawiozę cię do domu. Wyjedziemy z podziemnego garażu. - Rzuciłem i zerknąłem na chłopaków. Liam kiwnął z aprobatą. Chciał żeby wszystko było jak należy i żebym nie zachowywał się jak skończony palant. Ruszyłem w stronę kuchni gdzie za drewnianymi drzwiami kryły się schody do piwnicy. Słyszałem, że kobieta za mną idzie nie odwracałem się więc bez potrzeby. Schodziłem powoli jadąc ręką po ścianie chcąc natrafić na przycisk włączający światło. Kiedy już mi się to udało ruszyłem w kierunku swojego samochodu. Zająłem miejsce kierowcy i czekałem aż dziewczyna pojawi się na fotelu pasażera. Jak na razie była wyjątkowo grzeczna. Nacisnąłem przycisk który miał otworzyć drzwi, po chwili odpaliłem silnik i ruszyłem powoli chcąc się upewnić gdzie stoją fanki i jak bezpiecznie wyjechać nie przejeżdżając żadnej z nich ani nie dać się osaczyć zostać wyciągniętym z samochodu i zostać zbitym na kwaśne jabłko, z Caroline niech robią co sobie chcą, właściwie rozważałem możliwość wypchnięcia jej z auta i pojechania na basen. Ale bez chłopaków to nie to samo. Postawiłem więc na odwiezienie jej do domu. Kiedy brama wjazdowa otworzyła się wyjechałem jak najszybciej i od razu zająłem się upewnieniem że brama bezpiecznie się zamknie. Żadna fanka nie wbiegła do środka. Dobrze.

Udało się. Chyba mnie nie zauważył i odjechał. Leżałam w bardzo niewygodnych krzakach i ogromna gałąź wbijała mi się w plecy. Czego się nie robi dla spełnienia marzeń. Kucnęłam i wyjrzałam dyskretnie przez szparę w krzewie. Fanki były zainteresowane całkiem innym kierunkiem mogłam więc spokojnie przejść do dzieła. Wygramoliłam się z zielska i podbiegłam na tyle szybko na ile pozwalały mi moje chude patykowate nogi. Zgarnęłam brązowawe kosmyki włosów z twarzy podczołgałam się do małego okienka prowadzącego do piwnicy. Doskonale śledziłam chłopaków od jakiegoś czasu, wiedziałam jaki mają układ apartamentu i pokoju każdego z nich. Miałam zamiar przez piwnicę dostać się do kuchni a następnie zająć szafę w pokoju gościnnym, do którego wiedziałam że rzadko wchodzą. Praktycznie w ogóle tam nie wchodzili. Tyle miesięcy pracowałam na te kilka minut, które miało być moją wędrówką z podwórza do punku A- pokoju gościnnego. Chłopcy o tej godzinie powinni jechać na próbę. Spojrzałam w stronę drzwi wejściowych do domu gdy te lekko uchyliły się. Matko święta. Schowałam się za krzew.
- A co z Harrym, chyba nie opuści znowu próby. - Jęczał Zayn.
Jak dziwnie było ich słyszeć z tak bliska.
- Odwiezie Caroline i przyjedzie, spokojnie. - Zapewnił Louis.
Bez większych problemów udało mi się pozostać niezauważoną. Wróciłam do okna przez które miałam się dostać do środka. Zabezpieczona we wszystkie potrzebne przyrządy i wyszkolona należycie dostałam się do piwnicy w 20 minut. Więcej niż zakładałam, ale miałam czas. Chłopcy mięli być na próbie do około godziny 17. Wsunęłam się do środka a zakładanie okna zajęło mi o połowę mniej czasu niż jego ściąganie. Rozejrzałam się dookoła. Ciekawa byłam kto pilnował im tutaj porządku, spodziewałam się większego bałaganu, lecz była to dopiero piwnica. Weszłam po schodach do kuchni. Wszystko wyglądało tak, jak powinno i na co byłam przygotowana. Bez większych niespodzianek. Taszczyłam ze sobą sporą torbę więc wolałam dojść już do pokoju gościnnego i zająć tamtejszą szafę. Wślizgnęłam się tam w mgnieniu oka. Podłączyłam laptopa do ładowania i urządziłam sobie mini pokoik w szafie. Byłam z siebie dumna. Później wzięłam aparat w dłonie i zaczęłam chodzić po domu i robić zdjęcia wszystkiego co napotkałam w domu oraz notując  pewne informacje w notatniku.

Kiedy odwiozłem Caroline pod jej dom, pożegnałem się ładnie myśląc co myślałem i pojechałem na próbę. Nie chciałem ponownie nawalić. Teraz miało wszystko być tak jak dawniej, bez większych komplikacji. Nasza piątka w apartamencie i nikt więcej. Ja i Lou jako najlepsi przyjaciele. Chciałem skupić się teraz na zespole i dalszym rozwijaniu naszej kariery.

Przed 17 wolałam już być na swoim miejscu. Weszłam do szafy i zalogowałam się do komputera. Wysłałam szybko maila. " Szefowo, wszystko na swoim miejscu. Oficjalnie zaczynam."




Dodałam nową, tajemniczą bohaterkę.
Komentujcie a wezmę cię za kolejny rozdział.






niedziela, 4 marca 2012

4 Jesteś blady jak dupa.

Obracałem telefonem w dłoniach. Miałem już podświetlony numer Louisa, ale zamiast zadzwonić, skończyło się na zapalcowaniu całego wyświetlacza. Co za tchórz, zawsze uciekał do Eleanor zamiast wszystko wyjaśnić, jesteśmy dorosłymi ludźmi do cholery i kto się tu zachowywał dziecinnie? Zdeterminowany wcisnąłem zieloną słuchawkę, co ma być to będzie, najwyżej nie odbierze.
- Harry, właśnie miałam do ciebie dzwonić. Proszę przyjedź tu szybko z Louisem dzieje się coś niedobrego!
- Eleanor, uspokój się, powiedz co z nim? - Zapytałem nieprzejętym tonem myśląc, że to jakiś żart. Dziewczyna miała tak samo dziwaczne poczucie humoru jak jej chłopak, sądziłem na początku, że to jakiś żart.
- Zamknął się w toalecie i nie chce mnie wpuścić, słyszę że wymiotuje. - Zachłysnęła się łzami, przerywając. Postanowiłem skorzystać z okazji i wejść jej w słowo.
- Nie panikuj, nic się nie dzieje. Na pewno wszystko w porządku. Od tego się nie umiera, tak?
- Harry nie brzmi to dobrze. On jest jakiś... nieswój. Proszę przyjedź. Harry..
- Dobrze, zaraz będę. Czekaj na mnie.
Wstałem niemal natychmiast z łóżka zakładając na siebie sweter i pędząc po schodach na dół. Czy nie za dużo dramatów jak na te kilka dni? To co opisywała dziewczyna nie brzmiało w ogóle strasznie, ale jej głos był tak przerażający, że wolałem tam pojechać i upewnić się że nic jej samej się nie stanie z tych nerwów.

- Jak dobrze, że jesteś, on dalej tam siedzi. Chyba zwariował. Nie chce mi otworzyć, nie odzywa się. Myślałam, że może ty coś zdziałasz.
Spojrzałem na nią z uniesioną brwią. Uwielbiałem Eleanor, ale trochę przesadzała.
Podszedłem do drzwi od łazienki mieszczącej się na piętrze i schyliłem się by zajrzeć przez siatkę co dzieje się w środku. Louis siedział na ziemi przy toalecie. Widziałem jego tyłek.
- Louis, wszystko gra? Czemu straszysz Eleanor?
- Niepotrzebnie cię tu ściągała. Nic się nie dzieje. - Odburknął tylko. Widziałem, że drgnęła mu noga.
- Pytam się czy wszystko w porządku a nie co robi Eleanor!
- Jestem na ciebie wściekły!
Znowu nie odpowiedział na moje pytanie. Co za uparty osioł. Usiadłem na podłodze opierając się o drzwi i zacząłem bawić się odstającą nitką od swetra.
- Rozmawiałem z Caroline... - Zacząłem. Wziąłem głęboki oddech. Usłyszałem, że Louis go wstrzymał. - I miałeś rację. Powinienem już dawno dać sobie z nią spokój. - Cisza. Ale na szczęście przynajmniej znowu zaczął oddychać. - Czy musimy tak rozmawiać? Czuję się niezręcznie.
- Śmierdzi mi z ust. - Powiedział Louis.
- To lepiej tam zostań... - Rzuciłem od niechcenia, ale kiedy usłyszałem śmiech przyjaciela to aż podniosłem się z miejsca. Usłyszałem dźwięk zamka i szarpnąłem za klamkę. Lou siedział na ziemi tak jak przedtem.
- Jesteś blady jak dupa.
- Dzięki.
Podałem mu rękę, a on ją chwycił i podniósł się. Spojrzałem na jego twarz. Podkrążone oczy, szarawy odcień skóry, niewyraźne spojrzenie.
- Co ci się stało? Nigdy cię takiego nie widziałem.. ostatnio przed naszym pierwszym występem na żywo w Xfactorze.
- Ty mi tu nie graj na wspomnieniach.. Ah..Za bardzo to wszystko mnie przejęło. Przerosło mnie. Za dużo myślałem.
Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem go do siebie za rękę której do tej pory nie puściłem. Objąłem go mocno, był wiotki i pachniał.. inaczej.. ale dalej był moim przyjacielem, nigdy to się nie zmieniło.
- Tylko proszę pozwól mi samemu podejmować niektóre decyzje, ok?
- Dobrze. Przepraszam. To był ostatni raz.
- Ile razy ja to słyszałem...
Ujrzałem przez ramię Louisa wyglądającą zza rogu Eleanor. Miała przerażający wyraz twarzy. Niepotrzebnie wzniosła taki alarm ale gdyby nie to nie pogodziłbym się z nim. A może taki był jej plan. Dziewczyna kiedy zauważyła, że się jej przyglądam uśmiechnęła się podejrzanie i zniknęła za ścianą. Co za szczwana lisica! Wszystko sobie doskonale zaplanowała. Wykorzystała to, że Louis źle się poczuł, czy może on też brał w tym udział? Spojrzałem podejrzliwie na Lou, nie on nie udawał, naprawdę miał się kiepsko.
- Nie pamiętam żebyś kiedykolwiek przejmował się tak bardzo naszymi kłótniami. - Spojrzałem na niego i zaprowadziłem do sypialni dla gości gdzie nocował kiedy był u El.
- To była wyjątkowa sytuacja, wszystko potoczyło się za szybko i zaszło za daleko. Poza tym nie mogłem znieść widoku ciebie i tej su..
- Super, że między nami już wszystko ok. - Poprawiłem go szybko zanim zdążył powiedzieć o jedno słowo za dużo. Poklepałem go po ramieniu, a w drzwiach pojawiła się Eleanor z herbatą dla nas obojga.
Patrzyłem na nią znacząco, ale dziewczyna unikała mojego wzroku uśmiechając się miło.
- Widzicie, jak mało wam potrzeba żeby się pogodzić. - Uderzyła lekko Louisa w tył głowy. - Głuptasie, czyść teraz po sobie toaletę. Same problemy z wami. Gorzej jak dzieci jak boga kocham..
Rzuciła i zniknęła za drzwiami ciągle coś mamrocząc, gdybym jej nie znał obraziłbym się, oczywiście trafiła do łazienki, by posprzątać za swoim chłopakiem. Złoto nie kobieta.
- Wrócisz już do domu? I nie będziesz więcej ostawiał takich szopek ?
- Ale tutaj tak dobrze mi się mieszka. Sam zobacz.. herbatka, całodobowa opieka zdrowotna.
- Eleanor nie gotuje tak dobrze jak ja. - Stwierdziłem fakt.
- Jest coraz lepsza, a ten argument zadziałałby lepiej na Nialla.
Zabrzmiał mój telefon.
- To Liam. Tak ?- Dałem na głośnik by Louis mógł też posłuchać, a jednocześnie chcieliśmy oświadczyć, że już wszystko gra.
- Harry! Wracaj szybko! Fanki oszalały! Zobaczyły jak Caroline wchodzi do naszego domu i zwołały jakąś akcję na twiterze, w przeciągu kilkunastu minut pojawiła się u ich cała zgraja, chyba chcą nam rozwalić dom! Zamknąłem bramę, ale rzucają jajkami i .. nie wiem co to jest, ale nie wygląda apetycznie.
- OOO nie w cale nie wygląda! - Rzucił Niall do słuchawki.
Spojrzałem na Louisa który tylko machnął lekko głową ku drzwiom dając mi do zrozumienia, że musimy tam jechać. Pokiwałem głową i oświadczyłem Liamowi żeby wyglądał przez okno kiedy jedziemy by otworzyć nam bramę. Będziemy za 10 minut na miejscu.

Pojawienie się kolejnego rozdziału zależy od liczby komentarzy.
Proszę o obiektywne opinie, co wam się nie podoba a co podoba ?