czwartek, 23 lutego 2012

2 Problemów ciąg dalszy

Otworzyłem oczy i skrzywiłem się czując na sobie rażące światło. Przechylając lekko głowę gotów byłem zobaczyć leżącego na łóżku po drugiej stronie pokoju Louisa. Zerwałem się kiedy ujrzałem przy swojej twarzy twarz Caroline. Oparłem się na łokciach i starałem się uspokoić, byłem pewien, że jestem u siebie w pokoju. Najwidoczniej kłótnia z Louisem nie chciała dać mi spokoju i cały czas miałem go w głowie. Usiadłem na łóżku plecami do kobiety przecierając oczy dłońmi. Podniosłem się i przeciągnąwszy się przewędrowałem przez pokój do kuchni gdzie stanąłem w bokserkach przed otwartą na oścież lodówką. Była zapełniona po brzegi wszystkim co tylko Niall mógł sobie wymarzyć, nie to co u nas w domu. Chwyciłem do ręki kanapkę i podszedłem do okna biorąc po drodze wielkiego gryza chleba.
- Łany boskie! - Krzyknąłem niewyraźnie, mając pełną buzię jedzenia i natychmiast rzuciłem się na podłogę. Przed domem Caroline stało multum paparazzich i kilka razy tyle fanek, nie będących jak mniemam pokojowo nastawionych do mnie, nie wspominając już o Caroline. Złapałem się za głowę zapominając przełknąć to co przed chwilą przeżuwałem, siedziałem z wypchanymi policzkami. Byłem pewien, że kiedy wczoraj wkradałem się do domu Caroline nikt mnie nie widział, teraz moje zdecydowanie trochę podupadło. Byłem zły na siebie, że zdecydowałem się tutaj nocować. Jeśli znowu przyłapią mnie wychodzącego z tego mieszkania moja kariera zawiśnie na włosku a to na czym zależało mi bardziej, czyli przyjaźń z chłopakami stanie pod znakiem zapytania. No dobrze może trochę przesadziłem, ale na pewno stracą zaufanie do mnie. Co gorsza za kilka godzin mięliśmy nagranie w radiu, a Liam zwołał próbę za.. spojrzałem na zegarek.. za godzinę! Przemknąłem się na czworakach do sypialni. Doczołgałem do swoich ubrań leżących na podłodze i zacząłem wić się po dywanie starając się w jakiś sposób ubrać. 
- Harry? Wszystko w porządku ?
Zapytała niepewnie Caroline przebudzając się i podnosząc do siadu. 
- Przed domem są dziennikarze i cała brygada fanek. Do tego za godzinę muszę być w domu. Mam chwilę na stanie się niewidzialnym i przemknięcie się przed tymi.. hienami. - Kobieta nie wyglądała na poruszoną moją sytuacją co trochę mnie zirytowało. Posłałem jej błagalne spojrzenie. Zlitowała się nade mną.
- Wyjdź tylnym wyjściem do ogrodu. Na końcu za altaną jest furtka prowadząca go ogrodu sąsiadów. Ci mają z kolei taką samą do ogrodu swoich sąsiadów i kolejni też. Przejdź tak przez kilka ogrodów i w ten sposób oddalisz się od fotoreporterów. 
Kiwałem głową kiedy podawała mi swoją wersję mojego planu ucieczki. Nie mogąc wpaść na nic lepszego postanowiłem, że robię jak przed chwilą powiedziała kobieta.

Biegłem chodnikiem z całych sił starając się nie tracić tempa. Przed chwilą o mało nie zostałem pogryziony przez psa jednego z sąsiadów Caroline. Kiedy znalazłem się odpowiednio daleko zamieniłem bieg na szybki marsz i miałem zamiar tak trzymać aż do domu. Miałem przed sobą spory kawałek drogi, ale dobrze że przyszedłem, bo inaczej już byłbym uziemiony, samochód przed mieszkaniem kochanki to byłby niezbity dowód na to, że coś mnie z nią łączy. Poczułem wibracje telefonu w kieszeni i sięgnąłem po niego. 
- Tak?
- Harry gdzie ty się podziewasz? Zaraz chcemy zacząć próbę, pamiętasz?- Liam zawsze pilnował całego planu dnia i wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik.
- Tak. Wiem już idę.
- Skąd idziesz? Gdzie jesteś, odpowiedz mi.
- Poszedłem.. - dyszałem więc na lepszą odpowiedź chłopak nie mógł liczyć - Poszedłem biegać. Jogging dobrze robi na .. płuca.
Dokończyłem niepewnie nie będąc do końca pewnym czy mówię prawdę. Ale Liam to łyknął i kazał mi wracać w mgnieniu oka. Zacząłem znowu biec. 
Dotarłszy na podjazd zauważyłem samochód Louisa. A więc już przyjechał. Jak zwykle musiałem być ostatni. Wpadłem do mieszkania i od razu skierowałem się do sali gdzie zwykliśmy ćwiczyć. Doszedł do mnie dźwięk One Thing. Nie tak dawno ukazał się teledysk więc teraz właśnie na promocji tej piosenki powinniśmy się skupić. Wszedłem do pokoju, chłopaki zamilkli. Zająłem swoje miejsce w półkolu, jakby nigdy nic.
- Spóźniłeś się. - Powiedział Zayn szorstko. Coś leżało mu na żołądku. Ni stąd ni z owąd zaczął się na mnie wściekać i mieć o nic pretensje. 
- Tylko trzy minuty. 
- Gdzie byłeś? - Zapytał gniewnie Louis.
- Sądziłem, że nie chcesz ze mną rozmawiać. - Powiedziałem szorstko mając nadzieję, że przestanie mnie przesłuchiwać. Chciałem by przestał. Chciałem, żeby było jak dawniej, jednak moja duma nie pozwalała mi odpuszczać. Zawsze musiałem odpyskować. 
- Byłeś u niej. - Stwierdził Lou i załamał ręce. Spojrzałem tępo na swój mikrofon. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, czy dalej drążyć kłamstwo czy odpuścić. Odetchnąłem i już chciałem się odezwać kiedy zobaczyłem jak Louis opuszcza salę nagrań, był naprawdę wkurzony widziałem to po jego zaciśniętych pięściach i napiętym karku. 
- Do zobaczenia w radiu. - Rzucił cicho i trzasnął drzwiami. Następny odezwał się milczący wcześniej Niall.
- Może po protu powiem, że jestem chory. Że się zatrułem czy coś w tym stylu i odwołamy wywiad? Że mamy taką zasadę, że nie występujemy rozłącznie, czy coś takiego? 
- Oh.. zamknij się. - Warknął Zayn i opuścił salę niemal tak szybko jak Louis, nie mniej agresywnie. 
Spojrzałem na Liama, po czym na Nialla i od nowa. Smutne oczy Nialla stały się jeszcze bardziej przykre.
- Nie widzisz co się dzieje? Obiecaliśmy, że po X factorze zostaniemy zespołem. Fani chyba nie są gotowi na tak szybki koniec One Direction. Nie możesz po prostu zakończyć tego .. romansu. Nie jest chyba tego wszystkiego wart. 
Powiedział Liam po czym chwycił swoją bluzę zawieszoną na jego mikrofonie i wyszedł powoli z pomieszczenia. Zostałem z Niallem. Stałem przy mikrofonie nie wykonując żadnego ruchu od czasu kiedy tutaj wszedłem. Widziałem, że blondyn chce coś powiedzieć jednak zanim zdążył otworzyć usta powiedziałem cicho.
- Po prostu .. daj mi spokój. - Nie spojrzawszy na przyjaciela wiedząc, że potraktowałem nie fair jedyną osobę która nadal wydawała mi się życzliwa wyszedłem z mieszkania na ulicę. 

1 komentarz: